wtorek, 25 listopada 2014

Wtorkowo

Ahh gdyby tak można było codziennie wstawać troszkę później niż zwykle ale ze mną się chyba i tak nie da za długo spać. Zawsze byłam "porannym ptaszkiem" także i nie potrafię i nie mogę spać dłużej bo po prostu mój mózg ma zakodowany magiczny zegarek, który budzi mnie wcześnie rano. Myślę, że ma wmontowany czujnik słoneczny i takim to sposobem pospałam sobie o 30 minut dłużej niż zwykle. Ranek zaczęłam od razu po rutynowych czynnościach od malowania ściny na ciemno szaro, wyszło pięknie sama jestem z siebie dumna. Wieczorem zeszlifowałam też stary stolik, który teraz będzie należał do mnie- muszę go tylko od remontować, przede mną jeszcze tylko film na dobranoc i dzień skończony.

Poniedziałkowy post

Poniedziałek zleciał nawet nie wiem kiedy minął. Zaczął się dość leniwie śniadaniem i kawą jak zwykle, a skończył spaniem w swoim dawnym pokoju. Ostatnio moje myśli krążą wciąż wokół jednego, tego jak będzie ostatecznie wyglądał mój pokój, w głowie rysuje plan wszystkiego, gdzie będzie stało łóżko, jakie półki, jaka ściana jakie zasłony i tak dalej. Wszystko niestety znika gdy popatrzę na mój pokój w stanie obecnym, ale już nie długo, jeszcze tylko chwilę i już będzie, Ale nie samym remontem żyje człowiek,  po południu spotkałam się ze starymi znajomymi, nie widzieliśmy się już bardzo długo, dlatego tez spotkanie było długo przeze mnie wyczekiwane. Powspominaliśmy stare dzieje ze szkoły - kto jakie uwagi miał w dzienniku i jak się teraz każdemu żyje. Oj przegadaliśmy ze sobą połowę nocy, a wydawało się że rozmawialiśmy tylko chwile. Po tak przegadanym wieczorku i nocce w końcu spokojnie zasnęłam, śniąc o niebieskich migdałach.

niedziela, 23 listopada 2014

Niedziela jak nie Niedziela

Niby dzień wolny od pracy, ale nie u mnie bo u mnie remontu ciąg dalszy. Już tylko odliczam dni na wyimaginowanym kalendarzu kres mojej bałaganowej katorgi. Liczę tylko na to, że w końcu ujrzę światełko w tunelu i ujrzę to co mi się zamarzyło. Cały dzień zleciał dość leniwie, a kończąc swoją prace na dziś, spędziłam miły wieczór na pogaduchach o niczym z najlepszymi ludźmi pod słońcem.

Kolejny dzień, czyli drugi z kolei

Sobota czyli wolne, ale jednak nie... od rana zanim jeszcze otworzyłam oczy wszyscy zaczęli remontować co się da. Ja natomiast spokojnie rozpoczęłam dzień od mocnej kawy, żeby przygotowała mnie na cały dzień, śniadanie, zaraz potem trochę sportu żeby wyrwać się choć na troszkę z domu. Pogoda zachęca, żeby wyrwać się z domu, ale cóż tym razem rękami i nogami trzymają mnie nie wyremontowane ściany, tak więc poddaję się i do końca dnia ochoczo z uśmiechem na twarzy gipsuję sobie ściany.

czwartek, 20 listopada 2014

Co ja pacze- dzień pierwszy

Otwieram cykliczne posty o tym co widzę.
Z własnego podwórka zauważyłam tyle, że obok mnie urodziło się nagle znane każdemu- ogólna poprawa własnej przestrzeni, która w początkowej fazie swoich narodzin wygląda jak jedna wielka bliżej nieokreślona materia. Oczywiście remont to fajna działalność, jednak póki co kicham kurzem, śpię z tapetami i farbami, a w korytarzu jest pełno narzędzi, których nazwy nawet nie potrafię powtórzyć.
Oczy mi się otwierają same, jak zwykle o tej samej godzinie, 7.30 to mój czas na poranną kawę, zaraz potem śniadanko, poranna gimnastyka ciała, prysznic, przegląd codziennej prasówki i w drogę na poszukiwanie przygód. Na obecną chwilę jazda autobusem to moja najczęstsza rozrywka dla wzroku, można spotkać na przykład panie w sędziwym wieku, które zawsze są na NIE, albo też Pana Kanara co lewa nogą wstał. Dziś w sumie spędziłam wolny dzień na zajęciach a po powrocie do domu ... to co lubię najbardziej "remontowy rozgardiasz". W chwili miedzy rozbieraniem jednej ściany, a ubieraniem drugiej klawiszuje wam tu co ciekawsze momenty zarejestrowane przez nienaganne spojrzenie. Za mną stresor rozmowy stażowej a przede mną końcem świata i ostatnie chwile zanim spokojnie zasnę z tapetą i farbą przykryta śnieżną ciemnicą.

Let me begin


Chyba wszystkim znana piosenka... i co najważniejsze jesteśmy z tego samego rocznika :)
Tak zaczynam moją autobiografię, piosenką, która po dziś dzień jest jedną z moich ulubionych, oddaje  ona mój charakter ... co by się nie stało- przedstawienia musi trwać. Nie raz dopadały mnie chwile zwątpienia czy to co robię ma jakikolwiek sens, ale patrząc z perspektywy czasu, nie byłabym teraz w miejscu w którym się obecnie znajduję

Nie myślałam, że tak ciężko będzie mi napisać autobiografię. Historia moich urodzin jest do dnia dzisiejszego moją ulubioną, ponieważ chociaż tego nie pamiętam to już od początku zapowiadało mi ciekawe życie. W momencie, kiedy moja mama była wieziona w nocy pomarańczowym maluchem do szpitala przez mojego tatę, okazało się, że lampy w samochodzie są zepsute. Na nieszczęście i na szczęście moje, ojciec został zatrzymany przez policję (zaznaczam, że moja mama była już w chwili porodu). Policjant podszedł do samochodu spokojnym krokiem i zobaczył, że kierowca jest lekko zdenerwowany, a zaraz po chwili zobaczył na tylnym siedzeniu moją mamę w dość niekomfortowym położeniu. Panów policjantów musiał dość agresywnie zadziwić fakt takiego obrazka w nocy. zaraz jednak wykazali się dobrym wychowaniem i zaproponowali, że będą eskortować "porodową wycieczkę" na sygnale pod sam szpital i tak też się stało. Co spowodowało, że cały szpital  "został postawiony na nogi" specjalnie dla mnie :), na szczęście tato nie dostał mandatu, a dodatkowo został ostrzeżony, którędy ma wracać. A i tak zrobiłam wszystkim na złość, bo po tylu emocjach musiałam się jeszcze wyspać i świta zobaczyłam dopiero rano. I tak to się zaczął pierwszy dzień w moim życiu.

Codziennie póki co budzę się w Kleosinie, tu spędziłam najlepsze i również te najgorsze dni, Jestem z tego rocznika dzieci, które pamiętają jeszcze takie zabawy, które spędzało się na podwórku, a najgorszą karą dla dziecka było zostanie w domu. Wyglądając nieraz za okno wciąż przebiegają mi przed oczami chwile beztroskości na placu zabaw, teraz mam tu w zamian za to kolorowy parking. Cała moją niepohamowaną chęć edukacji do skończenia gimnazjum spędziłam w tym moim zakątku później musiałam wyemigrować do Liceum w Białymstoku. Kleosin to mała miejscowość, wszyscy się tu dobrze znają, każdy z każdym zagada bo tak trzeba. Tak naprawdę Kleosin to wieś i nie ma co owijać w bawełnę mieszkam w ekskluzywnej wsi z Politechniką za ścianą, a za drugą ścianą mam kleosińskie centrum handlowe. Nie narzekam na taki obraz moje rzeczywistości, bardzo lubię to moje miejsce na tym świecie. Sąsiad mijany w biegu uśmiechnie się na dobry początek dnia, panowie rozpoczynają swoje debaty w miejscowym "ośrodku spędzania wolnego czasu", panie wymieniają najnowsze fakty z kraju i ze świata pod warzywniakiem, czego chcieć więcej. Zawsze zazdrosna byłam o bilety miesięczne koleżanek z klasy i ja się w końcu doczekałam, mojego pierwszego razu z biletem miesięcznym, później już tylko wspominałam jak to musiałam przejść tylko przez ulicę by znaleźć się moim centrum edukacji. Licealistką byłam "dobrą" uczyłam się, brałam udział w apelach, tańczyłam na studniówce, wszystko jak należy. Jako nastolatka miałam w sobie nie burze hormonów lecz istny tajfun, do dziś mama wspomina to jako "szczęśliwy już okres za nią", a ja tam z chęcią bym się cofnęła w okres paranoi buntowniczej. Okres Liceum nie był jakoś specjalnie inny od reszty nastolatków w tym wieku, nauka, nauka i... jeszcze raz nauka, no bo przecież- wieczne zdanie mojej polonistyki- i tak nie zdamy matury :) A jednak jakoś się udało przejść przez klucz odpowiedzi do następnego levelu. 
Przyszła więc pora zastanowić się jak ułożyć sobie studenckie życie. Czy iść na Politechnikę i zostać inżynierem? Czy lepiej iść na Uniwersytet i kształcić się na humanistę. Decyzja była prosta gdy popatrzyłam na moje oceny końcowe, lepsze oceny miałam z przedmiotów humanistycznych więc decyzja teraz jakie dokładnie kierunki mnie interesują. Początkowo złożyłam na Pedagogikę i Filologię, hm... trochę mało, a co jak się nie dostanę na żaden, no więc awaryjnie zachęcona dziwną nazwą zgłosiłam się socjologa. Pomyślałam sobie "no trudno będzie co ma być" i dostałam się na Socjologię i tak to już jest, za mną 4 lata, przede mną magister. Studia ciekawe jak również sama nazwa- w każdym razie nie było nudno, otworzyły mnie na wiele spraw, do których wcześniej nie przywiązywałam uwagi. Poznałam tu mnóstwo abstrakcyjnych ludzi, zmieniających mój sposób na bycie. 
Podsumowując mam za sobą zdane egzaminy z edukacji, monumentalne zbaczenia życiowe, wspinaczki po drzewach, dwa Woodstocki, kilkaset kontuzji życiowych i zdrowotnych- tyle samo wizyt najlepszego lekarza w postaci mamy, milion uśmiechów, niepoliczenie wiele wykłócania się o moją rację i przede wszystkim świadomości, że całe to dobro które, które mam na liście do zrobienia jeszcze przede mną, a lista długa. 
Tyle jeszcze przede mną do zrobienia- mam czas w końcu przeżyłam dopiero ułamek sekundy :)


środa, 12 listopada 2014

A dziś ubiorę się w kogoś...

Co zakładam na co dzień? Zakładam ubranie w zależności od nastroju, związuję włosy, zakładam kolczyki, na twarz nakładam kremy, fluid, na oczy maskarę, usta przebieram w szminkę, na stopy zakładam buty, na ręce wkładam zegarek i na koniec staję przed lusterkiem i zastanawiam się w kogo się dziś przebrałam.

Każdy musi coś ubierać, ile ludzi na świecie tyle strojów, wyglądów, każdy ubiera się inaczej to normalne, jednakże strój o czymś świadczy. Nie ubieramy się bez celu, każdy strój wyraża pewną osobowość, pewne role społeczne, stereotypy, pozycję w systemie, wszystko co mam na sobie jest skrzętnie dopracowane w szczegółach. Ubieram się tak a nie inaczej bo wyrażam coś sobą,a a jednocześnie pełnie w życiu rolę córki, koleżanki, studentki, czyjejś dziewczyny, koleżanki, niezależnej kobiety, pracownicy i tak dalej można wyliczać bez końca. Nie o to mi jednak chodzi. sens w tym, że nie jesteśmy do końca świadomi że nasze zachowanie, to jak się poruszamy, mówimy, ubieramy jest kreowane przez system społeczny. To raczej przebieramy się w coś żeby, być prawdziwi w tym co robimy, wszystko to musi być jednocześnie spójne z innymi rolami.

Ciało ubieram więc w rolę społeczną jaką będę grała. A ty w kogo się dziś ubierzesz, kogo dziś zagrasz?